niedziela, 16 grudnia 2007

Brueghel (II)


"Ten plan jest widziany z poddasza. Przez cierniowe ogrody gałązek i drzew wielkich. Na śnieg patrzę i Wodę, przyprószoną zaledwie. A zaś w głębi chmura wiatr pochwyciła, zamknęła w swym wnętrzu. Ja- Malarz już nie żyję. Zziębnięty jak blacha toczona po śniegu, dusze dałem Bogu. Jest teraz mała, luta Podobna do klucza na którym niekiedy Bóg zimę wyśwista. Ja- Malarz już nie żyję. A jednak oczyma Moimi patrzycie na śnieg i wodę, przyprószoną zaledwie. To ja ustawiam wysokie słupy światła nad Mrokiem lodowisk. Biegnie pies z uchem postrzępionym w bójce. Gawron kroczy kłaniając się śniegom, To w lewo, to w prawo. Człowiek wór niesie. Dzieci do sanek przywiązane. A z kominów- aż do mnie- Wznosi się woń jadła. Ja- Malarz już nie żyję. Ale przecie widzę te trzy stare kobiety, idące od boru jak Dzwon od Kościoła. Zaplątane w szleje. Chrust wloką po śniegu, a w ich ciemnych twarzach mróz Pozapalał biegające iskry.

Zimno-Majestacie

Śmierci-Pusty Dźwięku"

/Stanisław Grochowiak/

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hey, diziex za komcia u mnie na blogu. Chyba, rzeczywiście masz rację, zakończenie mojej kariery jeździeckiej to byłby duży błąd. Szkoda, że czujesz się tak samo paskudnie jak ja ... ;-C
Ale czytając twój komentarz czułam, że mnie rozumiesz...

Serdecznie i gorące pozdroffionka

Pa pa

i Ty też się 3maj ;-*

Anonimowy pisze...

Ja też nienawidzę świąt... :-/
A Ty dlaczego? Oczywiście, jeśli mogę wiedzieć. Jeśli nie chcesz odpowiedzieć, po prostu zapomnij o tym pytaniu... :)

Pozdroffionka

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z Tobą w 100%