czwartek, 22 listopada 2007

Ja tylko jeździłam żyletką po rece, nie chciałam zrobić tych kresek. Trzech kresek:( Nie ulżyło!!!!!!!!! Dotarło że mam problem;( Chcę umrzeć, Maru$ka nie wyrzuce ich:( Przepraszam;(

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witaj Juelczko,



No prosze, ja mam na drugie Izabell a moja mama na pierwsze. To sie nas namnozyloJ



Wiesz, pytanie czy kiedykolwiek wybaczysz ojcu nalezy zadac Tobie samej. Bo to zalezy od tego czy chcesz. ale by pomoc sobie, sprawic aby zycie przynosilo ci radosc, spokoj, zadowolenie, nie ma innej drogi jak przez wybaczenie. Przez wybaczenie rozumiem nie to ze musisz pokochac ojca, zebys go nawracala, ze musisz nawiazac z nim jakas wiez. Nie, nie musisz, chyba ze chcesz. Ale najpierw wszystko zaczyna sie u Ciebie w srodku, czyli zauwazenie I zrozumienie ze Twoj ojciec nie pije specjalnie, I nie rani Cie specjalnie. On sam jest ofiara, nalezy mu wspolczuc, ze tego nie widzi a ty powinnas sie cieszyc jezeli to zrozumiesz I co najwazniejsze poczujesz. Posluze sie slowami Chrystusa (nie jestem katoliczka odrazu mowie, ale wierze ze Jezus, Budda, Moj zesz I wielu innych to po prostu oswieceni, medrcy, co I tak nie wyjasnia mi istnienie Boga). Pomyslmy nad slowami kiedy umieral, Boze wybacz im, bo nie wiedza co czynia. Twoj ojciec nie wie, wielu DDA nie wie co sie z nimi dzieje. Ja np. Bylam w ciaglej pustce, mialam mysli samobojcze, zero emocji, bol istnienia do 25 roku zycia. Ale myslalam ze to normalne jest, po prostu taka jestem. Nie wiedzialam. Ale otworzylam oczy. Mam szczescie bo moj potencjal to potencjal dzialajacy, szukajacy, odwazny. Ja sie pchalam sama z powrotem w czarna dziure by sie dowiedziec co jak i dlaczego. Bolalo. Przez pare miesiecy ryczalam, nienawidzilam wszytskich I wszystko, obwinialam rodzicow. Teraz czuje juz spokoj, nadal uwazam ze rodzice sa odpowiedzialni za dziecko I nie tlumaczy nic ich slepoty. Sa winni w jakiejs czesci. Ale z drugiej strony tez sa ofiarami.



Nie czujesz by isc do psychologa, mozesz sprobowac pomoc sobie samej, ale jezeli nadal bedziesz kaleczyc swoje cialo lub stany depresyjne beda sie utrzymywac uwazam ze madre bedzie poszukac pomocy. Jezeli chcesz zyc pozytywnie. Bo nie ktorzy ludzie lubia sie niszczyc I zyc w melancholi bo to znane I nie potrzeba wysilku I nowego bolu.

Na poczatek mozesz poszerzyc swoja swiadomosc poprzez czytanie ksiazek, polecam, gdzie sie podzialo moje dziecintswo, hipopotam w pokoju stolowym a takze anthony de mello przebudzenie ktora bardzo jasno wyjasni co znaczy nie byc swiadomym. Ta ksiazke moge przeslac ci mailem, podaj mi tylko swoj adres lub napisz na moj izabell.pamietnik@qmail.com

Obserwuj siebie co czujesz jak czytasz o swoim sydromie, czy jestes zla, czy boli, czy obojetnosc? Rozpoznaj co czujesz I pozwol przeplywac emocjom, nawet tym negatywnym, ale nie pozwol by przerodzilo sie to w krzywdzenie samej siebie. Placz, wyrzuc energie ale konstruktywnie, nie przez rozcinanie ciala. Przez pisanie, malowanie, taniec, bieganie cokolwiek. Daj sobie czas. Buduj swoj dystns, programuj umysl, codzien rano jak patrzysz w lusto mow sobie jaka jestes fajna i ze duzo zalezy od ciebie i dasz rade i zaslugujesz na wszystko co najlepsze. A przede wszystkim NAJPIERW JESTEM ZE SOBA. Na scianie przyczep optymistyczne cytaty, czytaj kazdego dnia. Przez systamatycznosc mozesz sobie duzo pomoc. Ja sobie tak wlasnie pomoglam. Mowie ze swojego doswiadczenia i obserwacji innych.

Wazne sa tez rozmowy.. i nie rozmowy typu rozumiem cie, jestem z toba. Tylko glebokie rozmowy, szczere do bolu nawet o najciezszych rzeczach. Mozesz porozmawiac ze mna, znasz moj email, mozesz z kolezanka, mozesz zapisac sie do grupy ludzi takich jak ty lub psycholog. Ogolnie jstem za kims kto jest obiektywny bardziej, bo wsparice bliskich jest bardzo wazne ale mowie czesto to nie wystarcza.



Powiedz mi jeszcze, skoro twoja mama jest zamknieta to jak cie wspiera ? przytula cie, mowi jak wazna jestes dla niej, zwraca sie do ciebie cieplo ?



Ale sie rozpisalam. Na razie tyle :)



sciskam

ps. nie chcesz umrzec, chcesz czuc sie dobrze, kochac i byc kochana, cieszyc sie zyciem.

dzialaj!

Anonimowy pisze...

Powiem tylko tyle, ciecie sie jest jak nałóg narkotykowy, ale nic nie daje...a dla tych chwil nie warto. Nie poddawaj sie walcz, ja sie tne około 5-6 lat....jesli spojrzysz na autoagresje z dobrej strony, bedzie ci latwiej z tym zyc...pozdrawiam